Bbabo NET

Wiadomości

Katar nie zastąpi Rosji na europejskim rynku gazu - opinia

Ukraina (bbabo.net), - Katar nie będzie w stanie zastąpić Rosji na europejskim rynku gazu, według Federalnej Agencji Informacyjnej. To samo pisze w artykule Nikołaja Kożanowa „Katar nie jest krótkotrwałym zbawicielem, ale wciąż może odegrać rolę we wzmacnianiu bezpieczeństwa energetycznego UE”, opublikowanym 7 lutego na stronie Amerykańskiego Instytutu Bliskiego Wschodu, które bbabo.net publikuje w celach informacyjnych.

Eksperci przedstawili już najbardziej oczywiste zalety i wady zwiększenia obecności Kataru na europejskim rynku gazu. Reasumując, każda próba pomocy Europejczykom ze strony Dohy albo dywersyfikacji źródeł dostaw gazu ziemnego, albo zrekompensowania niedoboru rosyjskiego gazu spowodowanego dalszym zaostrzeniem się sytuacji wokół Ukrainy lub oportunistycznymi zachowaniami rosyjskich producentów niewątpliwie przyniesie pewne korzyści ekonomiczne. i korzyści polityczne.

Z jednej strony Katar jeszcze bardziej zyska przyczółek na europejskich rynkach gazu, wypychając Rosję z Europy Wschodniej i Południowej oraz wzmacniając swoją obecność w Europie Zachodniej. Doha wykazała już gotowość do bycia zbawicielem konsumentów w razie potrzeby, a Katar dostarczył do Wielkiej Brytanii dodatkowe dostawy skroplonego gazu ziemnego (LNG) pierwotnie przeznaczonego do Azji pod koniec 2021 r., aby pomóc brytyjskiemu rządowi zaspokoić istniejący popyt. W nagrodę Doha otrzymała status dostawcy ostatniej instancji, co oznacza, że ​​kraj jest gotowy przyjść z pomocą władzom brytyjskim w przypadku zakłóceń w dostawach gazu ziemnego, choć szczegóły tego nie zostały ujawnione.

Z drugiej strony gotowość Kataru do odpowiedzi na apele USA i UE o pomoc w rozwiązaniu europejskiego dylematu gazowego jest kolejną okazją dla Doha do wzmocnienia więzi z administracją Bidena. Biorąc pod uwagę ciągłe pogłoski, że porozumienie Al-Ula między Katarem a tak zwanymi krajami bojkotu jest tylko rozejmem, który pewnego dnia może zostać zerwany, próby Kataru, aby politycznie wykorzystać swoje zasoby gospodarcze w celu zacieśnienia więzi z USA, wydają się logiczne ruszaj się. Co więcej, wydaje się, że wysiłki te zaczęły przynosić owoce: podczas niedawnej wizyty emira Kataru, szejka Tamima bin Hamada Al Thaniego w Białym Domu, Doha został poproszony o zostanie „głównym sojusznikiem spoza NATO”.

A jednak, zdaniem większości ekspertów, Katar raczej nie odegra decydującej roli w zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego UE. Doha po prostu nie dysponuje niezbędnymi ilościami wolnego LNG do eksportu. Jej strategia rynkowa ma na celu zaspokojenie pełnego popytu na LNG poprzez maksymalizację udziału gazu ziemnego sprzedawanego w ramach kontraktów długoterminowych oraz minimalizację udziału sprzedawanego na rynku spot. W efekcie do 2022 r. udział katarskiego LNG sprzedawanego w ramach kontraktów spotowych i krótkoterminowych wynosił nie więcej niż 10-13%, czyli 9,7-13,8 mld m sześc. rocznie, z czego na UE przypadało tylko ok. 2,8-4,1 miliard metrów sześciennych. Innymi słowy, nawet jeśli pozostałe 5,6-11 mld m sześc. zostanie redystrybuowane z Azji do Europy, Doha nie będzie w stanie znacząco wpłynąć na równowagę unijnego rynku gazu, gdzie łączny popyt przekracza 326 mld m sześc., ani pokryć potencjału dodatkowy niedobór dostaw z Rosji. Katar zdaje sobie z tego sprawę i wzywa innych producentów gazu (a także konsumentów) do wspólnego działania, jeśli społeczność międzynarodowa chce pomóc UE rozwiązać jej dylemat energetyczny. Infrastruktura regazyfikacyjna UE nakłada również pewne ograniczenia na jej zdolność do zwiększania importu LNG.

Ale to tylko wierzchołek góry lodowej

Istnieje wiele innych czynników uniemożliwiających Katarowi odgrywanie roli zbawiciela UE, które nie są do końca oczywiste dla obserwatorów zewnętrznych. Po pierwsze, w przeciwieństwie do Azji, europejski rynek Doha jest drugorzędny. Zużywa mniej niż jedną trzecią katarskiego eksportu LNG, z okazjonalnymi skokami sprzedaży, gdy Doha musi usunąć nadmiar gazu z rynku azjatyckiego, aby uniknąć przegrzania lub chce zarobić, jak to miało miejsce tej zimy, kiedy europejskie ceny LNG są wyższe niż w Azja. Jednak na dłuższą metę priorytetem jest Azja. Jej zależność od gazu ziemnego będzie rosła dopiero w nadchodzących dekadach (w przeciwieństwie do Europy), a warunki rynkowe są znacznie korzystniejsze dla dostawców niż (nad)uregulowane realia UE. W tym kontekście przekierowanie znacznej części eksportu LNG z Azji do UE nie leży w bezpośrednim interesie Kataru i będzie miało zarówno krótko-, jak i długoterminowe negatywne konsekwencje. Z jednej strony spowoduje to, choć przejściowo, dodatkowe podwyżki cen w Azji, co może doprowadzić do przegrzania rynku, zwiększenia atrakcyjności alternatyw, takich jak węgiel czy nawet ropa, oraz zmniejszenia zaufania konsumentów do Doha jako wiarygodnego dostawcy.Z drugiej strony na azjatyckim rynku LNG istnieje poważna konkurencja o obecny i przyszły udział w rynku pomiędzy kluczowymi producentami LNG – Katarem, Australią i… USA. Co więcej, Katar chwilowo przegrywa tę walkę. W 2021 roku Stany Zjednoczone nie tylko przeniosły Katar z drugiego na trzecie miejsce na liście dostawców LNG do Chin, ale także niedawno przyznały Pekinowi historyczny kontrakt na gaz ziemny. W tych warunkach zwracanie większej uwagi na europejski rynek Kataru jest luksusem, na który nie stać. Co więcej, amerykańska propozycja „pomocy UE” wygląda wręcz jak swego rodzaju koń trojański, potencjalnie osłabiający zdolność Doha do zwiększenia swojej obecności w Azji w przyszłości poprzez przekierowanie części katarskiego LNG na rynek europejski.

Wojna? Po co to?

Istnieje jeszcze jedna przeszkoda na drodze eksportu katarskiego gazu do Europy. Doha, dzięki niskim kosztom wydobycia gazu, jest gotowa na wojnę o udział w rynku i wyraźnie to stwierdziła. Nie jest jednak zainteresowana rywalizacją gospodarczą prowadzącą do napięć politycznych, gdyż byłoby to sprzeczne z główną zasadą polityki zagranicznej Kataru, by pozostać wpływowym, ale neutralnym mocarstwem, zdolnym do pośredniczenia w konfliktach międzynarodowych. Obecny konflikt na Ukrainie to tylko najnowszy przykład. Latem 2021 roku Doha odmówiła przyłączenia się do inicjatywy Platformy Krymskiej Kijowa przeciwko Moskwie, ale zgodziła się przedyskutować opcje dostaw katarskiego LNG na Ukrainę przez Polskę. Co najmniej od 2014 roku Katar stara się nie stwarzać wrażenia, że ​​wykorzystuje swoje zasoby gazu do wywierania nacisku politycznego w celu realizacji interesów własnych lub partnerów wobec osób trzecich. Tak więc nawet w okresach napiętych stosunków z Egiptem i ZEA w latach 2014-2019 Katar nawet nie próbował naruszyć swoich zobowiązań umownych dotyczących dostaw surowców energetycznych do tych krajów.

W rezultacie natychmiastowy znaczący wzrost dostaw LNG z Kataru do Europy będzie postrzegany przez Moskwę jako nieprzyjazny i politycznie umotywowany krok. Co ciekawe, Doha od dawna wykorzystuje niezadowolenie Europejczyków z zachowania Moskwy, aby rozszerzyć swoją sprzedaż do UE. Od 2016 roku Katar systematycznie zwiększa swoją obecność w Polsce, Włoszech i Francji. Jednak we wszystkich przypadkach te posunięcia były przedstawiane jako motywy rynkowe, a nie polityczne, a Katar nie wszedł jeszcze na rynki Austrii czy Niemiec, które Rosjanie uważają za swoje główne terytorium. Wydaje się, że Doha chciałaby kontynuować w tym samym duchu, budując swoje relacje z konsumentami i konkurentami w Europie.

Rzeczy nie są takie, na jakie wyglądają

Ale to nie znaczy, że Katar nie może lub nie pomoże Europie; Doha po prostu chce to zrobić na własnych warunkach. Katar nie jest zainteresowany krótkoterminowymi dostawami LNG „tu i teraz”. Doha nie chce odgrywać roli straży pożarnej wezwanej na krótki czas, aby zająć się kolejną sytuacją awaryjną. Jednak na dłuższą metę może być zainteresowana rynkiem UE, zwłaszcza jeśli zapewni mu się lepsze warunki, większe możliwości eksportowe i dłuższe terminy (tj. połączenie kontraktów krótko- i długoterminowych). Zapewne to właśnie mieli na myśli katarscy urzędnicy, mówiąc, że zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego Europy wykracza poza konflikt rosyjsko-ukraiński. Motywacja Kataru jest prosta: chociaż obecnie prawie nie ma LNG dostępnego na eksport, Doha może napotkać nadwyżkę w ciągu najbliższych pięciu lat. Mówimy nie tylko o znaczącym wzroście produkcji z obecnych 106 mld m sześc. do 175 mld m sześc. rocznie do 2027 r., ale także o zbliżającym się wygaśnięciu szeregu bieżących kontraktów na dostawy, a także o uruchomieniu instalacji skraplania w Stanach Zjednoczonych w latach 2024-2025 Gaz ziemny Golden Pass będący współwłasnością Qatar Energy i ExxonMobil.

Biorąc pod uwagę tradycję Kataru polegającą na gwarantowaniu popytu na swój gaz na nadchodzące lata, UE może wkrótce uzyskać dostęp do większej ilości LNG. Ponieważ Doha woli dywersyfikować swoje rynki eksportowe i jest bardzo elastyczna w swojej polityce cenowej, UE może uzyskać kontrakty na korzystnych warunkach. Jest jednak jedno ale: Katar wierzy, że ma silniejszą pozycję negocjacyjną i i tak będzie w stanie sprzedawać swój gaz. W rezultacie Doha w zamian za LNG chce lepszych warunków, jeśli zamierza rozszerzyć swoją obecność na rynku europejskim, aby zrekompensować ewentualną utratę udziału w wygodniejszym rynku azjatyckim. Dlatego Doha przedstawiła trzy kluczowe wymagania dla UE, które pod wieloma względami są sprzeczne z obecną filozofią europejskiego rynku gazu.

Katar nie zastąpi Rosji na europejskim rynku gazu - opinia